Upadek komunizmu umożliwił odbudowę gospodarki rynkowej w Polsce. Proces ten, określany najczęściej mianem transformacji, obejmował lata 1989-2004. Za symboliczne jego zakończenie można uznać datę wejścia Polski do Unii Europejskiej, kiedy to gospodarka polska musiała zmierzyć się z nowymi wyzwaniami, nie związanymi już bezpośrednio z dziedzictwem realnego socjalizmu. 

W czerwcu 1989 roku komuniści przegrali wybory parlamentarne. We wrześniu powstał pierwszy niekomunistyczny rząd z Tadeuszem Mazowieckim na czele, w którym funkcję wicepremiera i ministra finansów objął Leszek Balcerowicz. Nowy wicepremier był znakomicie przygotowany do swej roli. Absolwent warszawskiej Szkoły Głównej Planowania i Statystyki przez całą dekadę lat 80-tych kierował nieoficjalnym seminarium, którego uczestnicy pracowali nad koncepcją reformy gospodarczej. Zadanie, jakie stało przed nową ekipą było bez precedensu. Nikt wcześniej nie przeszedł drogi od gospodarki socjalistycznej do rynkowej. Zadanie to porównywano do odtworzenia jaj z jajecznicy lub akwarium z zupy rybnej. Dodatkową trudność stanowiła nasilająca się z miesiąca na miesiąc inflacja, dochodząca do granic hiperinflacji. Uzgodniony przy Okrągłym Stole mechanizm indeksacji płac o 80% wskaźnika inflacji skutecznie uniemożliwiał zrównoważenie gospodarki. W tej sytuacji walka z inflacją wysuwała się na czoło niezbędnych posunięć gospodarczych. 

    Plan Balcerowicza, który wszedł w życie 1 stycznia 1990 roku, zakładał wprowadzenie wewnętrznej wymienialności złotego po jednolitym kursie, równowagę budżetową (w tym zakaz finansowania deficytu budżetowego przez bank centralny), uwolnienie większości cen, likwidację dotacji do przedsiębiorstw, likwidację dotacji do cen artykułów rolnych, rezygnację z ustalania minimalnych cen skupu, liberalizację handlu zagranicznego, liberalizację prawa pracy, odbudowę rynku nieruchomości, demonopolizację, urealnienie stóp procentowych, a z czasem również odbudowę własności komunalnej i prywatyzację przedsiębiorstw państwowych. W warunkach swobody gospodarczej wzrost cen powinien w końcu natrafić na barierę popytu i to powinno zahamować inflację. Nikt jednak z góry nie był w stanie przewidzieć, kiedy i na jakim poziomie to nastąpi. Kotwicami, które miały zatrzymać inflację był sztywny kurs złotego (9,5 tys. zł za 1 dolara) i podatek od ponadnormatywnego wzrostu wynagrodzeń, zwany potocznie popiwkiem, który miał obowiązywać w przedsiębiorstwach państwowych. Wycofano się też z indeksacji płac. 

    W 1990 roku Polska znalazła się w innej niż dotychczas, rynkowej rzeczywistości i była to zmiana nieodwracalna. Większość ludzi odnalazła się w nowych realiach, ale ujawniały się też społeczne koszty przemian. Rolnicy zaczęli się domagać przywrócenia minimalnych cen skupu. Nową formą protestów chłopskich stały się blokady dróg. Zaczęły upadać przedsiębiorstwa i pojawiło się - po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat - bezrobocie. Ze strony tych zakładów, które utrzymywały się na powierzchni coraz głośniej rozlegało się żądanie likwidacji popiwku. 

Tymczasem coraz wyraźniej ujawniały się też pozytywne rezultaty reformy. Sztywny kurs złotego i jego wymienialność powstrzymała groźne zjawisko dolaryzacji gospodarki. Liberalizacja handlu zagranicznego sprzyjała przywracaniu równowagi rynkowej. Likwidacja dotacji do przedsiębiorstw państwowych i dopłat do cen pozwoliła na osiągnięcie w 1990 roku nadwyżki budżetowej. Inflacja, początkowo wysoka, stopniowo malała. Jej natychmiastowe stłumienie nie było zresztą celem reformy. Jeszcze przez pewien czas miała pełnić funkcję korekcyjną, czyli zbliżając poziom cen i płac w Polsce do tego, jakim charakteryzowały się kraje rozwinięte. Swoboda działalności gospodarczej i wiara w powodzenie reform wyzwoliły u znacznej części społeczeństwa tłumione dotychczas zasoby przedsiębiorczości i zaradności.  

W lipcu 1990 roku reforma została wzbogacona o ważny element - prywatyzację przedsiębiorstw państwowych. Powstało wówczas ministerstwo przekształceń własnościowych, na czele którego stanął doradca premiera Mazowieckiego Waldemar Kuczyński. Pod kierunkiem Jerzego Regulskiego rozpoczęto odbudowę samorządu terytorialnego. Jedną z ostatnich reform Balcerowicza było wprowadzenie w 1991 roku podatku od osób fizycznych (PIT). Już po odejściu Balcerowicza, w latach 1992 i 1993 wprowadzono dwa kolejne rodzaje nowoczesnych podatków:  od osób prawnych (CIT) i od wartości dodanej (VAT). 

Stabilizacja walutowa zawsze dokonywała się kosztem pogorszenia koniunktury i przejściowego wzrostu bezrobocia. Na tym polegały tzw. kryzysy postabilizacyjne. W Polsce tendencje spadkowe w gospodarce trwały do 1992 roku. Radykalizm i szybkie tempo wprowadzania planu Balcerowicza były wielokrotnie krytykowane, choć doświadczenia historyczne krajów, które reformy rynkowe wprowadzały mniej radykalnie i stopniowo (np. wschodnich sąsiadów Polski) nie wyglądały zachęcająco. Plan Balcerowicza rzeczywiście w pierwszej fazie przyniósł spadek produkcji i lokalne zapaści społeczne (zwłaszcza tam, gdzie wcześniej istniał monopol na rynku pracy, np. PGR-y na obszarach wiejskich lub jeden wielki zakład pracy, będący jedynym w małym miasteczku), ale też w Polsce proces wychodzenia z kryzysu postabilizacyjnego zaczął się najwcześniej, a reformy zapewniły Polsce pozycję lidera przemian w krajach postkomunistycznych i nadały gospodarce polskiej dynamikę, która zapewniła jej szybki rozwój przez wiele następnych lat. Poprawa nastąpiła już w 1992 roku. Po raz pierwszy od 1987 roku wzrósł wówczas PKB i produkcja. Na spadek bezrobocia trzeba było poczekać do 1993 roku, ale sam fakt, że przyrost zatrudnienia następował z pewnym opóźnieniem w stosunku do koniunktury gospodarczej świadczył o racjonalizacji zatrudnienia i wzroście wydajności pracy.  Jeszcze dłużej, bo do 1994 roku trzeba było poczekać na wyraźny wzrost płac realnych. Mimo to pozytywne tendencje uruchomione przez reformy rynkowe coraz wyraźniej dawały o sobie znać i pozwoliły na utrzymanie wysokiego tempa wzrostu aż do 1997 roku. 

W 1993 roku przedterminowe wybory wygrał postkomunistyczny Sojusz Lewicy Demokratycznej (SLD), który następnie sprawował rządy do 1997 roku w koalicji z Polskim Stronnictwem Ludowym. Stery polityki gospodarczej znalazły się w rękach ministra finansów Grzegorza Kołodki. Kołodko swoje poglądy ujął w programie "Strategia dla Polski". Zapowiadano w nim szybki wzrost gospodarczy, stabilizację systemową i poprawę warunków życia. Szumnie zapowiadaną realizację celów "Strategii" miał zapoczątkować budżet na rok 1995 i towarzyszące mu ustawy okołobudżetowe. W sumie jednak polityka rządów lewicowych sprowadzała się do konsumpcji pozytywnych efektów wcześniejszych reform. Istotnie nastąpił wzrost płac realnych, zabrakło natomiast zapowiedzianych w "Strategii" reform systemu świadczeń socjalnych. Jedną z nielicznych rzeczywiście przeprowadzonych reform była likwidacja popiwku i zastąpienie go przez mechanizm negocjacji płac w Komisji Trójstronnej, w której spotykali się przedstawiciele rządu, związków zawodowych i pracodawców prywatnych. Kołodko chętnie też obniżał obciążenia podatkowe i kilkakrotnie wchodził w spór z prezesem NBP Hanną Gronkiewicz-Waltz na temat stóp procentowych. Prezes NBP broniła bardziej wstrzemięźliwej polityki monetarnej, ostrzegając przed groźbą nawrotu inflacji. 

Ważnym z psychologicznego punktu widzenia zwieńczeniem dotychczasowych sukcesów transformacji była denominacja złotego, rozpoczęta 1 stycznia 1995 roku. W ciągu dwóch lat miały być w obiegu równolegle stare i nowe złote, przy czym ich wzajemną relację ustalono na 10 000:1. Stopniowy charakter wymiany pieniądza wzorowany był na francuskiej denominacji z lat 1960-1962 i miał uspokoić obawy społeczeństwa, które po doświadczeniach wymiany z 1950 roku podejrzewało władzę o to, że dokona wymiany nie ekwiwalentnej (czyli wymieni tylko część banknotów), zgarniając marżę. Tym razem takich zamiarów nie było i wymiana była w pełni ekwiwalentna. 

W 1996 roku Polska została przyjęta do OECD, co było wyrazem uznania sukcesu polskich reform i zwiększało wiarygodność kraju. Sukcesom towarzyszyło jednak zaostrzanie się konfliktów politycznych. Do końca 1995 roku lewicowy rząd znajdował przeciwwagę w prezydencie Lechu Wałęsie. Kiedy jednak prezydentem został Aleksander Kwaśniewski i cała władza znalazła się w rękach lewicy, intensywność ataków prawicowej opozycji na rząd znacznie wzrosła. Niektóre z tych konfliktów dotyczyły bezpośrednio spraw gospodarczych. Wiosną 1996 roku "Solidarność", demonstrując niezadowolenie z dotychczasowego przebiegu prywatyzacji, doprowadziła do referendum w sprawie powszechnego uwłaszczenia i poniosła w tej sprawie spektakularną klęskę. Rok 1997, w którym miały się odbyć wybory, był pod wieloma względami najkorzystniejszy z dotychczasowych. PKB wzrósł o 6,8%. Spadało bezrobocie, inflacja utrzymywała się na niskim poziomie. Mimo to rząd tracił na popularności. Latem 1997 roku dorzecze Odry doświadczyło katastrofalnej w skutkach powodzi. Zalana była. m. in. znaczna część Wrocławia. Premier Włodzimierz Cimoszewicz nieostrożnie powiedział zrozpaczonym powodzianom, że "trzeba się było ubezpieczać", co kosztowało go potem wiele głosów w wyborach. 

W takiej sytuacji wybory jesienią 1997 roku wygrała prawica zjednoczona przed przewodniczącego NSZZ "Solidarność" Mariana Krzaklewskiego w Akcję Wyborczą Solidarność (AWS). AWS objął władzę w koalicji z Unią Wolności. Premierem został Jerzy Buzek, a na funkcję wicepremiera i ministra finansów powrócił Leszek Balcerowicz. Unia Wolności szła do wyborów z programem zwanym II Planem Balcerowicza. Przewidywano tam trzykrotnie szybszy niż w Europie Zachodniej wzrost gospodarczy, zmniejszenie zarówno inflacji, jak i bezrobocia, uproszczenie i obniżenie podatków. Po objęciu władzy plany te musiały zostać skonfrontowane z rzeczywistością, a stało się to w warunkach gorszej niż poprzednio koniunktury. Balcerowicz zaczął swe rządy od zadeklarowania "schłodzenia" koniunktury zbyt, jego zdaniem, rozkręconej za czasów Kołodki. Kontynuowanie dotychczasowej polityki mogło doprowadzić do kryzysów finansowych podobnych do tego, który w 1994 roku dotknął Węgry, a wiosną 1997 roku Czechy. 

    Tymczasem doszło do pogorszenia koniunktury. W 1997 roku wybuchł kryzys w krajach azjatyckich. Jego skutkiem był spadek popytu na ropę naftową, co rykoszetem uderzyło w gospodarkę rosyjską. Gospodarka ta i tak odczuwała napięcia związane z deficytem budżetowym i koniecznością obrony sztywnego kursu rubla. W rezultacie latem 1998 roku doszło do kryzysu rosyjskiego. Skutki kryzysu odczuły też gospodarki Ukrainy i Niemiec. W odniesieniu do dawnych krajów socjalistycznych i Polski nie sprawdziły się najgorsze obawy. Inwestorzy nie postrzegali już Europy Środkowo-Wschodniej jako części strefy rosyjskiej i załamanie rubla nie pociągnęło za sobą załamania złotego, ale gwałtowne skurczenie się rynku rosyjskiego uderzyło w polski eksport na Wschód. W 1998 roku odnotowano najwyższy w całym okresie transformacji deficyt bilansu handlowego - ponad 18 mld dolarów. Mimo to Polsce udało się uniknąć kryzysu finansowego dzięki elastycznemu kursowi złotego, coraz silniejszym powiązaniom z Unią Europejską oraz dzięki polityce "schładzania koniunktury", choć ten ostatni pogląd ma też zdecydowanych przeciwników. Niezależnie od okoliczności zewnętrznych pogorszenie koniunktury u schyłku lat 90-tych wynikało z wyczerpania się prostych rezerw przedsiębiorczości wyzwolonych przez 

W kampanii wyborczej prawica oskarżała SLD o zaniechanie reformowania kraju. W tej sytuacji rząd Buzka, w warunkach gorszej koniunktury podjął dzieło przeprowadzenia czterech wielkich reform. Reforma administracyjna przywracała zlikwidowane w 1975 roku powiaty jako kolejny szczebel administracji samorządowej, redukując równocześnie liczbę województw z 49 do 16. Reforma emerytalna miała stopniowo uzupełnić system repartycyjny, oparty na bieżących wpływach do budżetu systemem kapitałowym, w którym wysokość emerytury miała zależeć od zgromadzonego indywidualnie kapitału, którym miały zarządzać otwarte fundusze emerytalne. Reforma była niezbędna w obliczu przemian demograficznych i przedłużania przeciętnej długości życia. Cennym jej uzupełnieniem byłoby podwyższenie wieku emerytalnego, ale na ryzyko poparcia takiego rozwiązania nie chciała pójść żadna siła polityczna. Reforma służby zdrowia miała w założeniu doprowadzić do sytuacji, w której 7,5% składka miała wpływać do jednej z kilkunastu kas chorych, a te z kolei miały podpisywać kontrakty z zakładami opieki zdrowotnej na wykonywanie określonych zabiegów. Grzechem pierworodnym reformy była ustalona na stosunkowo niskim poziomie składka, przez co system nigdy nie bilansował się finansowo. Zwolennikiem niskiej składki był Balcerowicz, który widział w niej po prostu kolejne obciążenie podatkowe. Późniejsze korekty reformy pogłębiły tylko chaos, który stopniowo ogarnął całą publiczną służbę zdrowia. Najbardziej kontrowersyjna (choć w tym przypadku negatywne skutki były bardziej odłożone w czasie) była reforma oświaty. Zastępowała ona dotychczasowy system 8-letniej szkoły podstawowej i 4-letniej szkoły średniej podziałem na 6-letnią podstawówkę, 3-letnie gimnazjum i 3-letnie liceum. Zwieńczeniem reformy miała być nowa matura, pod hasłami wyrównywania szans zaniżająca poziom wymagań i premiująca konformizm. 

Niezależnie od merytorycznej oceny reform nie przynosiły one szybkiego wzrostu dochodów budżetowych, generowały natomiast wydatki. W tej sytuacji rząd ratował się przyspieszeniem prywatyzacji. Utworzone w 1990 roku Ministerstwo Przekształceń Własnościowych zostało w 1996 roku zastąpione przez Ministerstwo Skarbu Państwa. Na okres rządów Buzka przypadło apogeum prywatyzacji. Szczególne emocje budziła prywatyzacja banków i wielkich instytucji finansowych. 

    Z przekształceniami własnościowymi związany był problem reprywatyzacji, czyli zwrotu własności przejętej przez państwo w okresie rządów komunistycznych. W 2001 roku Ministerstwo Skarbu Państwa przygotowało projekt ustawy reprywatyzacyjnej, której koszty szacowano na 60 mld zł. Ustawa została uchwalona przez sejm, ale zawetował ją prezydent Kwaśniewski. Odrębną ustawą z 2003 roku załatwiono pretensje majątkowe dotyczące Kresów Wschodnich, czyli problem tzw. mienia zabużańskiego. Repatrianci uzyskali równowartość ok. 20% utraconych majątków. Jedynym podmiotem, którego aspiracje reprywatyzacyjne zostały zaspokojone w pełni był Kościół Katolicki, którego pretensje były realizowane w ramach powołanej w 1991 roku państwowo-kościelnej Komisji Majątkowej. 

    Tymczasem sytuacja polityczna w kraju ulegała pogorszeniu. Marian Krzaklewski nie radził sobie z dyscyplinowaniem coraz bardziej skłóconego i coraz bardziej skorumpowanego AWS. W czerwcu 2000 doszło do rozłamu i wyjścia Unii Wolności z koalicji. Leszka Balcerowicza, który wkrótce objął funkcję prezesa NBP, zastąpił na stanowisku ministra finansów Jarosław Bauc. W pierwszych dniach sierpnia 2001 roku, na miesiąc przed wyborami Jarosław Bauc ogłosił wykrycie deficytu w finansach publicznych w wysokości 30 mld zł. i zapowiedział szereg drakońskich posunięć oszczędnościowych. Wprawdzie tzw. dziura Bauca okazała się w dużym stopniu bytem wirtualnym, ale autorytet rządu doznał nieodwracalnego uszczerbku. W takiej sytuacji wybory we wrześniu 2001 roku wygrał SLD. Ani AWS, ani utożsamiana z Leszkiem Balcerowiczem Unia Wolności w ogóle nie dostały się do Sejmu. Prawicową mniejszość w Sejmie reprezentowały dwa zupełnie nowe ugrupowania: Platforma Obywatelska Donalda Tuska i Prawo i Sprawiedliwość Jarosława Kaczyńskiego. Symbolicznego znaczenia nabierał fakt, że do sejmu dostała się antysystemowa "Samoobrona" Andrzeja Leppera. 

    Po wyborach objął władzę rząd koalicji SLD-PSL pod przewodnictwem Leszka Millera. Funkcję wicepremiera i ministra finansów objął Marek Belka, w lipcu 2002 roku zastąpiony przez Grzegorza Kołodkę. Kompetencje Kołodki nie były jednak już tak szerokie, jak poprzednio. W rządzie miał przeciwwagę w postaci ministra pracy i opieki społecznej Jerzego Hausnera, który w styczniu 2003 roku został dodatkowo ministrem gospodarki. W czerwcu 2003 roku Kołodko zrezygnował z udziału w rządzie. Funkcję ministra finansów (ale już nie wicepremiera) objął Andrzej Raczko, a Jerzy Hausner jako minister gospodarki, pracy i opieki społecznej został równocześnie wicepremierem. W ten sposób dokonał się transfer realnej władzy nad gospodarką z ministerstwa finansów do resortu gospodarki. 

    W styczniu 2004 roku Hausner przedstawił rządowi plan uzdrowienia finansów publicznych, nazwany jego imieniem. Plan obejmował lata 2004-2007 i składał się z trzech części.  W sumie w ciągu trzech lat oszczędności miały wynieść około 30 mld zł, co pokrywało się z tzw. dziurą Bauca. Rząd przyjął plan, ale już w sejmie natrafił on na szereg przeszkód. Szczególne znaczenie miał sprzeciw rywalizujących ze sobą ugrupowań chłopskich: PSL i "Samoobrony" przeciw przewidzianej w planie reformie systemu ubezpieczeń społecznych rolników - KRUS. Wprawdzie od marca 2003 roku PSL nie był już w koalicji, ale oznaczało to równocześnie, że rząd ma problemy z uzyskiwaniem poparcia większości sejmowej dla swoich projektów. Z tych powodów plan Hausnera został zrealizowany tylko w niewielkim stopniu. 

    W tym czasie trwały rokowania na temat wejścia Polski do Unii Europejskiej, co dokonało się ostatecznie w kwietniu 2004 roku i otwierało nową epokę w dziejach gospodarczych Polski. Ze strony Unii rokowania te prowadził komisarz do spraw rozszerzenia Günther Verheugen, ze strony polskiej Jan Kułakowski i Jan Truszczyński. 

    Niewątpliwy jest skok cywilizacyjny, jakiego Polska dokonała po upadku komunizmu. Zarazem jednak w warunkach otwartej i globalizującej się gospodarki niektóre sektory gospodarki nie wytrzymywały konkurencji zagranicznej i nie tylko nie były zdolne do ekspansji zewnętrznej, ale traciły rynek wewnętrzny, który przedtem miały dla siebie zarezerwowany. I tak upadła znaczna część polskiego przemysłu. Pewna część społeczeństwa znalazła się w sytuacji wykluczenia. W szczególności dotyczyło to pracowników byłych PGR-ów lub małych miast. Po okresie prawie nieograniczonej swobody działalności (według formuły "co nie jest zakazane, jest dozwolone") na przełomie stuleci zaczęła powracać reglamentacja i wszechwładza biurokracji. Tym razem działo się to pod hasłem "państwa prawa" rozumianego w ten sposób, że każda aktywność musi mieć podstawę prawną. Prowadziło to do rozbudowy systemu koncesji i sprzyjało korupcji. Biurokracja, odbudowując swe wpływy, uzasadniała to często koniecznością dostosowania norm polskich do unijnych. Trzeba przyznać, że bardzo często argument ten był nadużywany. Mimo to wejście do Unii Europejskiej otworzyło przed Polską perspektywy, o których wiele poprzednich generacji Polaków mogło tylko marzyć i wyzwoliło wielkie zasoby przedsiębiorczości.   

Wojciech Morawski
Szkoła Główna Handlowa