INTERNETOWY POLSKI SŁOWNIK BIOGRAFICZNY INTERNETOWY POLSKI SŁOWNIK BIOGRAFICZNY INTERNETOWY POLSKI SŁOWNIK BIOGRAFICZNY
iPSB
  wyszukiwanie zaawansowane
 
  wyszukiwanie proste
 
Biogram Postaci z tego okresu
 Maria (Marianna) Karolina Radziwiłłowa (z domu Lubomirska)      Portret z XVIII w.

Maria (Marianna) Karolina Radziwiłłowa (z domu Lubomirska)  

 
 
1730-08-05 - 1795-01-10
Biogram został opublikowany w 1987 r. w XXX tomie Polskiego Słownika Biograficznego.

  

 
 
 
Spis treści:
 
 
 
 
 

Radziwiłłowa z Lubomirskich Maria (Marianna) Karolina (ok. 1730–1795), miecznikowa litewska, rozwiedziona żona Karola «Panie Kochanku», dama czynna politycznie, bohaterka romansu Bernardina de Saint-Pierre. Ur. 5 VIII (tego dnia obchodziła urodziny), była wnuczką hetmana w. kor. Hieronima Augustyna Lubomirskiego (zob.) i woj. podlaskiego Stefana Mikołaja Branickiego (zob.), jedynym dzieckiem Jana Kazimierza, star. bolimowskiego, i Urszuli z Branickich (zob.), siostrzenicą hetmana Jana Klemensa Branickiego (zob.).

Wcześnie osierocona przez ojca (1737), wychowywała się w rodzinnym Głogowie (w Rzeszowskiem) i w Białymstoku wuja Branickiego, którego była ulubienicą. Zachowały się jej listy (i dopiski na listach matki) do hetmana, kreślone bardzo jeszcze dziecinnym pismem w r. 1739 z Wrocławia, gdzie edukowała się w jakimś klasztorze. Rezolutna dziewczynka donosiła wujowi: «lepi się ucze, alem swywolna zawsze» i zapewniała: «po niemiecku już bardzo dobrze gadam». Po wyjeździe matki z Wrocławia (listopad 1739) miała tam zabawić jeszcze rok, aby zaprezentować się hetmanowi «toute parfaite» i rozprawiająca «en trois langues». W r. 1747 (3 V) została mianowana damą Krzyża Gwiaździstego dworu wiedeńskiego. Była już ok. r. 1750 panną dojrzałą nie tylko do zamęścia, lecz i do wtajemniczeń w polityczne sekrety, skoro Ch. F. hr. de Broglie przypuszczał, że będący w latach 1746–51 francuskim ambasadorem w Polsce markiz Des Issarts, «który miał ją poślubić» («qui a dû l’épouser»), mógł wówczas mówić Marii o «sekrecie króla» (Broglie do Ludwika XV, 27 XI 1768). W dwa lata po wyjeździe z Polski francuskiego konkurenta dwaj wielcy hetmani: koronny Branicki i litewski Michał Kazimierz Radziwiłł «Rybeńko» ukartowali małżeństwo Marii z hetmańskim synem i dziedzicem największej w Rzpltej fortuny – Karolem Stanisławem Radziwiłłem (zob.), noszącym wówczas tytuł miecznika lit. Świeżo owdowiały i spieszący się do nowego ożenku książę «Rybeńko» chciał szybko syna urządzić. Do decydujących rozmów między hetmanami doszło w lipcu 1753 w Białymstoku, zaręczyny odbyły się 26 IX w Głogowie, a 23 X t.r. bp przemyski Wacław H. Sierakowski pobłogosławił ślub Marii z Karolem «Panie Kochanku» w Mościskach (jednym ze starostw Branickiego).

Niechętny ożenkowi 19-letni Karol, który w dniu ślubu «był mocno napiły», wg zeznań, złożonych później w procesie rozwodowym przez białostockiego klienta Andrzeja Mokronowskiego, «zaraz pierwszej nocy księżną imć zaraził pewną chorobą, na którą długo leczyć się musiała» (o tym «podarunku ślubnym» księcia już 4 III 1754 donosiła francuska poczta dyplomatyczna). Wkrótce Karol wyjechał za ojcem do Żółkwi, dokąd 6 XI przybyła z matką i wujem Branickim bardzo uroczyście witana Maria, która jednak po kilku dniach znów rozłączyła się z mężem. Przebywała z matką w Mościskach, Lwowie i Głogowie, w czerwcu 1754 spotkała się z Karolem w Warszawie, gdzie oboje mieli «służyć» na dworze królewskim. Mimo starań hetmana Radziwiłła, przynaglającego syna do towarzyszenia żonie, małżonkowie wciąż chodzili różnymi drogami. W sierpniu zjawili się razem na krótko w Nieświeżu (znów wielkie uroczystości powitalne) i zostali wprowadzeni przez hetmana do nadanego im hrabstwa mirskiego, lecz nadal się unikali. Pojechali jeszcze (osobnymi powozami) na sejm do Warszawy (Karol był posłem), gdzie niezgoda nowożeńców stała się publiczną sensacją. Dnia 7 XI 1754 Karol wyjechał z ojcem do Nieświeża, a Maria pozostała z matką w stolicy. Było to już definitywne rozstanie. Główny sprawca nieudanego małżeństwa, książę «Rybeńko», starał się pogodzić syna i synową, lecz Branicki pisał do niego w marcu 1755, że «nie masz nadziei» na powrót Marii. W sierpniu 1756 Karol rozpoczął proces o unieważnienie małżeństwa, motywując przymusem ze strony ojca. Sprawa zakończyła się jesienią 1760. Rozwód nie nadwerężył stosunków między Nieświeżem i Białymstokiem, a R. do końca życia tytułowała się księżną miecznikowa. Stąd we francuskiej literaturze przypisywano jej nazwisko «la princesse Marie Miesnik».

Młoda rozwódka stała się, obok swej matki, jedną z politycznych doradczyń Branickiego. Pominięte przy podziale dóbr ordynacji ostrogskiej (tzw. transakcji kolbuszowskiej), obie panie w r. 1754 nakłaniały hetmana do interwencji przeciw donatariuszom, a potem przeciwdziałały jego ugodzie z dworem i Henrykiem Brühlem. Były blisko związane z dyplomacją francuską, której świadczyły usługi na hetmańskim dworze. Niedoszła markiza Des Issarts zaprzyjaźniła się z następnym ambasadorem francuskim w Polsce (w l. 1752–58), a późniejszym kierownikiem tajnej dyplomacji osobistej Ludwika XV («sekretu króla») – hr. de Broglie, z którym po jego wyjeździe z Polski prowadziła polityczną korespondencję. Z zastępującym okresowo ambasadora ministrem pełnomocnym w Warszawie (1755–60) i agentem «sekretu» Fr. M. Durandem łączyły R-ą także stosunki romansowe (poseł pruski G. Benoit pisał o niej w r. 1758 jako o «maitresse de Mr Durand», a Bernardin de Saint-Pierre jeszcze w r. 1766 przyczyny niechęci Duranda do siebie domyślał się w tym, «qu’il avait aimé la même princesse»). W owym czasie (1758) mający w niej zawziętą przeciwniczkę polityczną H. Brühl odmalował R-ą w liście do Paryża jako «osóbkę niewielką, niemożliwie wyszminkowaną, złą jak tygrys». Kilka lat później (1764) zakochany w księżnej Bernardin de Saint-Pierre w liście do przyjaciela L. F. Duvala przyznawał, że «jej piękność nie jest wcale nadzwyczajna, lecz jej wdzięki i umysł (esprit) zasługują na hołdy». W nieco już literackim „Portrait de M.”. (B. du Havre: rkp. 146) pisał: «Była drobna, lekka, bardzo żywa i wesoła, wszystko co dobra edukacja może dodać do czułego serca i subtelnego umysłu». Podziwiał wszechstronność jej wykształcenia i zainteresowań. Zanotował chyba autentyczny szczegół, że ze swych rozległych lektur sporządzała księgę wypisów, gromadzącą «najcelniejsze czyny i myśli». Zrazu wydawała się Bernardinowi, przejętym tylko sprawami publicznymi, «un aimable politique», potrafiąc «łączyć serce Rzymianki z wdziękami Francuzki».

W czasie bezkrólewia po śmierci Augusta III była już R. zainstalowana w Warszawie w «pałacyku Pacowskim» przy ul. Pijarskiej (obecnie Długa 26 – siedziba Instytutu Sztuki PAN), który «według gustu swego wybornego bardzo pięknie reperowała» (Marcin Matuszewicz), wykupiwszy za 115 tys. złp. ciążące na nim sumy zastawne i obligi (ostatecznie w grudniu 1764 nabyła od Paców za 3 tys. dukatów prawo dziedzicznej własności). Mieszkała tam «très joliment et très commodement» i «choć słabiuchna», nie szczędziła «dzielna siostrzenica» wydatków na przyjęcia dla patriotów hetmańsko-francuskiej barwy, a «wiedziała wszystko, co tylko można wiedzieć» (Wojciech Jakubowski do J. K. Branickiego, 26 XII 1763, 9 I i 7 VIII 1764). «Czarodziejski pałac» (określenie dyplomaty francuskiego P. Hennina) R-ej stanowił, obok rezydencji jej przyjaciółek, marszałkowej w. lit. Barbary Sanguszkowej i wojewodziny wołyńskiej Teresy Ossolińskiej, ośrodek życia towarzyskiego stronnictwa, którego egerią polityczną była siostrzenica kandydującego do korony hetmana. Przesyłała ona Durandowi do Paryża alarmujące listy. Wyciągi z nich Broglie przekazał w kwietniu Ludwikowi XV z wnioskiem, że doszło już w Polsce do pogwałcenia wolności Rzpltej, w obronie której Francja zaangażowała się deklaracją z 13 III 1764.

Po protestacyjnym wyjściu z Warszawy w maju oponentów, pozostawała R. w stolicy łącznikiem z ambasadami francuską i cesarską, a po odwołaniu francuskich dyplomatów prowadziła jeszcze korespondencję z wyczekującym w Wiedniu (potem w Paryżu) na rozwój wypadków powiernikiem «sekretu» Henninem. W listach z lipca i sierpnia do matki i do chroniącego się na Spiszu Branickiego ostro krytykowała brak determinacji i jedności wśród «patriotów», którzy dali się zastraszyć przez «garstkę Moskwy, którą by chłopi kijami wytłukli, gdyby jem pozwolono». Obstawała przy projekcie podwójnej elekcji i przybycia królewicza Karola z pieniędzmi do Krakowa. Zapewniała, że w razie dokonania elekcyjnej «scysji» na rzecz królewicza Ksawerego Francja i Austria będą działać. Namawiała, aby uzyskać przez dwór francuski oświadczenie papieża, iż nie uzna on elekcji Poniatowskiego, «bo by to naszej pobożnej szlachcie wielką uczyniło impresyją» i trzymałoby na wodzy biskupów. Zachęcała jeszcze do lokalnych konfederacji, ale zgodnie z ówczesnym myśleniem politycznym manifestacje i działania pojmowała też jako środki nacisku dla wynegocjowania «honorowej ugody» (un accomodement honorable). «Przecież cokolwiek ułożyć trzeba było, kiedy nie wojną to pokój». Namiętna przeciwniczka «familii» (Michała Czartoryskiego nazywała «starą małpą») zrazu zapowiadała, że na elekcję wyjedzie z Warszawy, bo nie mogłaby patrzeć na sukces stolnika Poniatowskiego «sans mourir de chagrin». Potem postanowiła pozostać w stolicy, zapewne z myślą o «accomodement» (stolnik uczynił towarzysko-polityczny gest składając jej 5 VIII z bratem Kazimierzem urodzinową wizytę), a może i w związku z przelotną (z jej strony) przygodą romansową.

J. Bernardin de Saint-Pierre, wówczas niespokojny i ambitny młody oficer inżynierii poszukujący bez powodzenia kariery w różnych krajach i uzurpujący sobie szlachecki tytuł «chevalier de Saint-Pierre», porzuciwszy służbę rosyjską w połowie czerwca 1764 przybył do Warszawy i już po kilku dniach postanowił wstąpić w służbę u Karola Radziwiłła, aby fortyfikować przeciw Rosjanom Słuck i Nieśwież. W drodze do Radziwiłła schwytany przez ułanów Augusta Czartoryskiego i przez pewien czas przetrzymany w areszcie, po zwolnieniu stał się «chevalier» bohaterem roztańczonej, mimo wojny domowej i rosyjskiej interwencji, Warszawy. Wspomnienia tego zawrotu głowy «w zamieci młodych księżniczek» (dans un tourbillon de jeunes princesses) przez długie lata towarzyszyły Bernardinowi, który sam barwnie beletryzował swoje polskie przygody, a jego biograf oraz spadkobierca i edytor literackiej spuścizny – L. Aimé Martin – fantazjował już bez umiaru. Na podstawie zachowanego w rękopisie warszawskiego dziennika Bernardina, jego ówczesnej korespondencji i francuskich relacji dyplomatycznych można jednak przybliżyć się do rzeczywistości.

Bernardin został w Warszawie przyjęty przez austriackiego ambasadora F. Mercy d’Argenteau (znał go, będąc poprzednio w Petersburgu) i Hennina, którzy wprowadzili go w polskie towarzystwo i – jak się zdaje – nakłonili do wejścia w służbę Radziwiłła. Niewątpliwie zaraz po przyjeździe Bernardin poznał Marię, można jednak wątpić, czy «rzucił się» w ryzykowną wyprawę dla pozyskania jej względów, a już na pewno koloryzował twierdząc (w r. 1780), iż R. oferowała mu «patent pułkownika konfederacji». Po wyjściu z aresztu często bywał w pałacu na Pijarskiej i wciąż widywał Marię w owym warszawskim «tourbillon». Wyraźnie uległ urokowi pani domu (ale i jej pałacu) w czasie feerycznego przyjęcia w iluminowanym ogrodzie, jakie R. urządziła 23 VII na imieniny Krystyny Sanguszkówny (współczesne zapisy Bernardina i liczne reminiscencje literackie). W kilka dni później po obiedzie u Marii przeczytał jej całą „Ifigenię” Racine’a którą miano odegrać na przedstawieniu amatorskim u Sanguszków. W początku sierpnia R. zaproponowała Bernardinowi, aby jej towarzyszył wraz z kilku osobami w eskapadzie do Jordanowic – podwarszawskiej posiadłości Mokronowskiego (przebywającego wówczas za granicą). I wówczas wydarzyło się między nimi coś, o czym Bernardin później mgliście poetyzował i na temat czego spierali się biografowie pisarza. Sam bohater zwierzył się w liście do Duvala (7 IX 1764) w sposób dość jednoznaczny i mało poetyczny, iż doznał «słodkiego doświadczenia miłości zaspokojonej» (l’amour satisfait), co okazuje się dobrym i godnym polecenia środkiem na «wapory» i «hipochondrię». Romans nie trwał długo. Już 26 IX Bernardin wyjechał do Wiednia, otrzymawszy na drogę pieniądze od Marii. Wydaje się, że R. i Hennin chcieli z niego uczynić politycznego agenta, do czego «kawaler» nie nadawał się. Wkrótce ogarnęła go melancholia i już 11 XI był z powrotem w Warszawie. Nie zastał Marii, która bawiła w Białymstoku, dokąd już powrócił hetman. Wkrótce spotkali się w Warszawie i miały miejsce sceny, które znamy jedynie w wersji zbeletryzowanej. W styczniu 1765 Maria wyjechała na wieś i nie miała się już zobaczyć z Bernardinem, z którym zgodziła się korespondować pod warunkiem, że będzie rozsądny i poszuka sobie kariery gdzieś poza Polską, w czym starała się dopomóc. Dała mu list rekomendacyjny dla Duranda, a od Branickiego dostał listy do dworu saskiego, z którymi w kwietniu 1765 wyjechał z obrzydłej mu teraz Warszawy do Drezna.

Przeżywane przez Bernardina de Saint-Pierre udręki miłości, zazdrości i tęsknoty oraz proces «krystalizacji» tego uczucia – motywu literackiego, z którym obwoził się po Saksonii, Prusach, Francji i egzotycznej Ile de France (wyspa Mauritius), nie należą już do życiorysu Marii. Zachowało się 10 listów R-ej do Bernardina (luty 1765 – marzec 1767; B. du Havre: rkp. 141), w których łączy się życzliwe zainteresowanie jego losem z mentorskim rezonowaniem, wzywaniem do rozsądku i odwagi, do przezwyciężenia «nierozumnego uczucia (passion insensée), które go unieszczęśliwia» (29 V 1765). Na propozycję, aby zamieszkała w Paryżu odpowiedziała, że nie może opuścić matki i «los zmusza ją żyć w tej nieszczęśliwej ojczyźnie i być świadkiem jej poniżenia». Równocześnie pouczała Bernardina o jego patriotycznych i obywatelskich zobowiązaniach wobec Francji (8 I 1766). Na końcu serii własnoręcznych (kulejących z ortografią) i powściągliwie chłodnych listów Marii znajduje się odpowiedź na wiadomość o wyjeździe Bernardina na Ile de France. Ten list, datowany «Wisnowiski, le 26 décembre 1767», wydał w swej monografii M. Souriau, nie zaznaczając, iż jest on napisany ręką Bernardina. Melancholijny i filozofujący list pożegnalny tak dalece różni się nie tylko stylem, lecz również horyzontem myślowym i ładunkiem uczuciowym od autentycznych listów Marii, iż nie ulega wątpliwości, że mamy do czynienia nie z jakąś stylistyczną korektą, lecz z całkowitym apokryfem (wskazuje też na to niezgodność miejsca i daty z itinerarium R-ej). Ten piękny list trzeba więc odpisać z biografii Marii a dopisać jako osobliwy przyczynek do twórczości literackiej Bernardina (nie darmo autor ten był przedmiotem naukowego zainteresowania psychiatrii). W napisanym do samego siebie liście Bernardin umieścił słowa: «Dotrzymaj słowa mój przyjacielu, kochaj mnie zawsze, bowiem nie mogę już wchodzić w nowe związki». Rzeczywista księżna miecznikowa w tym czasie była już od dawna związana z Franciszkiem Sułkowskim, który w r. 1770 wspominał o swoim «attachement» pięcioletnim, a więc datującym się od r. 1765, nawiązanym być może jeszcze w czasie pobytu Bernardina w Wiedniu i Warszawie. Może więc nie jest beletrystyczny i odnosi się do księcia Sułkowskiego motyw rywala, którego «kawaler» odkrył po powrocie z Wiednia i z którym chciał się pojedynkować. O ile Bernardin szukał kontaktu z Marią jeszcze w l. 1769–70, to w papierach R-ej nie znajdujemy po r. 1767 śladu zainteresowania człowiekiem, który stał się sławnym pisarzem.

W r. 1765 przebywała R. wiele w Złotoryi (koło Torunia), urządzając dom, ogród i «ekonomię» w przekazanym jej przez Branickiego starostwie. Na jesień przyjechała do Warszawy, aby służyć hetmanowi wiadomościami. Obserwowała z zainteresowaniem konflikt polsko-pruski o komorę celną w Kwidzyniu, jako sprawę kłopotliwą dla nowych władz warszawskich. Zbliżyła się do posła pruskiego Goltza i doszła do przekonania, że niezadowolenie Fryderyka II «jest bardzo rzeczywistym», że «ani Rosja, ani Prusy nie dadzą się oszukać» w sprawie projektów reformatorskich (głosowanie większością) i «zobaczymy ciekawe rzeczy na przyszłym sejmie». Na wiosnę 1766 bacznie śledziła misję rosyjskiego dyplomaty K. Salderna i jego stosunek do poróżnionych a równie jej niemiłych «rojalistów» i «onklistów» (zwolenników «wujów» Czartoryskich). Naprawdę wielkie emocje przyniosło jej napięcie stosunków między Stanisławem Augustem i Rosją, ujawnione jesienią t. r. w czasie sejmu. Przed jego otwarciem odbyła R. naradę z biskupami Kajetanem Sołtykiem i Adamem Krasińskim z konkluzją, aby wezwać Branickiego do współdziałania i przyjazdu do Warszawy, lub przynajmniej rozesłania odpowiednich listów. W czasie sejmu kierowała postępowaniem hetmańskich przyjaciół, a widząc że po przybyciu kurierów z Petersburga «wre jak w garku», że chodzi o coś więcej niż o sprawę dysydencką i że Stanisław August «upiera się i biegnie do swej zguby», spodziewała się «wielkiej satysfakcji» dla Branickiego (7 XI). Domagała się pilnego wysłania do Warszawy Mokronowskiego, który też po swoim przybyciu przejął ster chwiejnej polityki Białegostoku. Kiedy na wiosnę 1767 Repnin i Gabriel Podoski zaczęli montować konfederację radomską, R., która 6 IV przybyła z Mokronowskim do Warszawy, raczej krytycznie wyrażała się o nieufnej rezerwie malkontentów. «Jest widzę – pisała do hetmana – szczyra intencyja Moskwy wzruszyć nowe prawa i dawne postanowić rządy» (8 IV). Po rozwianiu się nadziei radomian na detronizację Stanisława Augusta i przywrócenie «dawnych rządów», R. w lipcu 1767 wyjechała na kurację do Altwasser (często cierpiała na migreny i «spazmy»). Wróciła w listopadzie, aby w czasie sejmu delegacyjnego zabiegać wraz z matką o protekcję Repnina w sprawie nie wygasłych wciąż roszczeń dotyczących ordynacji ostrogskiej. Urszula Lubomirska ubolewała z powodu tej przykrej po porwaniu Sołtyka «konieczności», do której przywiodła je «złość i zuchwałość» marszałka Stanisława Lubomirskiego (głównego autora «transakcji kolbuszowskiej» i «onklisty»). Maria kołatała też u Stanisława Augusta o jakieś stanowisko dla F. Sułkowskiego.

W połowie stycznia 1768 wyjechała R. z Warszawy do Drezna, skąd miała się udać na dalszą kurację do Spa, a potem do Paryża. Branicki dał jej list do francuskiego ministra spraw zagranicznych ks. de Choiseul, któremu miała przedstawić sytuację w Polsce. Już w początkach marca była w Paryżu i tu (jeśli nie wcześniej) połączyła się z Sułkowskim. Przesyłając Stanisławowi Augustowi nowe paryskie grawiury, ponawiała usilnie prośby w sprawie Sułkowskiego który, jeśli nie mógłby służyć ojczyźnie, myśli o ekspatriacji i uzyskaniu «établissement» we Francji, w czym król też mógłby mu być pomocny (7 III). Może więc rozważała ewentualność stałego zamieszkania we Francji z Franciszkiem, człowiekiem rozwiedzionym, więc «wolnym», o burzliwym życiorysie – próbującym już kariery w armiach rosyjskiej i austriackiej. Pierwsze wiadomości o konfederacji barskiej uczyniły na Marii wrażenie czegoś przelotnego, potem zrozumiała, że «się na długą bidę zanosi». I stała się gorliwą «konfederatką», aczkolwiek nie łatwo się rozeznać co do jej politycznej orientacji. Miała bowiem księżna miecznikowa ostry język i bujny temperament, a znalazła się na styku bardzo chaotycznej dyplomacji barskiej z równie chaotyczną polityką Francji w sprawie polskiej, gdzie krzyżowały się rozbieżne poczynania dyplomacji ministerialnej i «sekretu króla».

Pierwsze kontakty polityczne nawiązała R. ze swoim starym znajomym i kierownikiem «sekretu» hr. de Broglie, z którym się często widywała (była u niego 17 V na kolacji w towarzystwie Sułkowskiego i nieoficjalnego agenta Stanisława Augusta w Paryżu – Karola Schmidta). Broglie rekomendował Ludwikowi XV «tę damę, której dusza i odwaga są najwznioślejsze», donosił królowi o swoich rozmowach z księżną, a potem przesyłał mu jej listy do niego i przedkładał do królewskiej aprobaty projekty swoich odpowiedzi. Przekonywała R. kierownika «sekretu», a pośrednio i Ludwika XV, o żywiołowej sile ruchu konfederackiego. Za wiedzą i radą Broglie’a miała R. w sierpniu konferencję z Choiseulem, po której pisała do Mokronowskiego, iż nie trzeba liczyć na to, «żeby się chcieli w wojnę wdawać za nami, ale mediacyi by nie odmówili, gdyby konfederacyja, kogoś słusznego mając nad sobą, o to ich poprosiła, tylko że dotąd mają to wszystko za swawolną kupę, non pas comme un corps qui a quelque consistance» (28 VIII).

W połowie września przybył do Paryża bp A. Krasiński, któremu R. pomogła w nawiązaniu kontaktów. Nie wiadomo, czy i w jakiej mierze miała głos przy układaniu «planu», przyjętego przez Choiseula i Krasińskiego w Fontainebleau, gdzie była obecna i o planie poinformowana. Biskup obiecał utworzenie energicznego «ciała» – Generalności konfederackiej, a minister zaoferował pomoc pieniężną i polityczną (liczono głównie na Turcję). Zdaniem Broglie’a ów plan (z którym zapoznał się za pośrednictwem R-ej) był fatalny. Przewidywał bowiem detronizację Stanisława Augusta i nową elekcję, podczas kiedy kierownik «sekretu» dążył do pogodzenia konfederatów z królem, wyzwolonym z rosyjskiej kurateli i poddanym kontroli Francji. Już po wyjeździe z Francji R. wyraziła w liście do Broglie’a obawę (bardzo uzasadnioną), czy «rozkazy idące drogą korespondencji sekretnej nie będą się krzyżować z przekazywanymi w korespondencji bezpośredniej». Broglie zaproponował Ludwikowi XV odrzucenie planu Krasińskiego i Choiseula, wysłanie do Polski jako ministra Duranda (dla którego ułożył już projekt instrukcji) i przedstawił projekt odpowiedniego listu do księżnej (Broglie do Ludwika XV, 27 XI 1768), który chyba jednak nie uzyskał aprobaty króla. Zresztą w związku z rozwojem wojny rosyjsko-tureckiej Broglie w r. 1769 też zachwiał się w swej opinii co do utrzymania Stanisława Augusta na tronie. Zapewne R. podzielała awersję Krasińskiego (i ogółu konfederatów) do Poniatowskiego, którego nazywała «le roi stolnik»; jednakże nie obca jej była i koncepcja piastowana przez Mokronowskiego, starego agenta «sekretu» i zarazem amanta siostry króla hetmanowej Branickiej: mediacja i arbitraż «miedzy królem i narodem», przeprowadzone pod patronatem mocarstw przez Białystok.

Wyjechała R. z Paryża 18 X 1768 razem z Krasińskim, który swą towarzyszkę podróży nazwał «niezrównaną kobietą» (femme incomparable). W listopadzie byli w Byczynie, gdzie ułożyli z F. Sułkowskim wielki plan strategiczny uderzenia połączonymi siłami konfederacji pomorskiej i wielkopolskiej na Piotrków (trybunał) i Mazowsze. Sułkowski porwawszy z Rydzyny i Leszna milicje nadworne swych braci uformował oddział liczący ok. 600 ludzi. Płomienny manifest Sułkowskiego (oblatowany 11 XII w Wieluniu) i jego heroiczne odpowiedzi na listy braci i Repnina były zapewne zredagowane przez Marię. W połowie grudnia zagrożony przez Drewicza oddział Sułkowskiego rozproszył się, a Sułkowski znalazł schronienie na Śląsku Cieszyńskim, gdzie przebywała księżna. Zagrzewała «kochanego Franusia» do wytrwania, stawiając Korsykanów za wzór dla «naszych nieczułych i gnuśnych rodaków». Oświadczała, iż kocha go za to, że myśli najpierw o ojczyźnie a potem o sobie (list z 29 IV 1769). Sułkowski jeszcze rekrutował żołnierzy za pieniądze «de sa belle» (jak ironizował jego brat Antoni) i przez pewien czas trzymał się konfederacji ze względu na swoje matrymonialno-posagowe rachuby. Podczas pobytu za granicą R. otrzymywała pieniądze od Branickiego (też na cele konfederackie), a Broglie był poręczycielem jej kredytu bankowego w Paryżu. Księżna znajdowała, że Krasiński «stracił głowę» uparcie obstając przy swoim «wyimaginowanym planie», ale energicznie wspierała biskupa w jego rozgrywkach z Teodorem Wesslem, przeciw któremu działała i na terenie Paryża. W listach do Broglie’a krytykowała poczynania agenta Choiseula – kawalera de Châteaufort, który interesy polskie podporządkowywał tureckim. W ciągu r. 1769 przebywała przeważnie w Cieszynie, skąd udała się z Sułkowskim do Wiednia. Tutaj rozmawiała z Marią Teresą (styczeń 1770) i doczekała się przyjazdu Duranda (czerwiec), który miał powstrzymywać konfederatów od ogłoszenia bezkrólewia.

W czasie pobytu R-ej w Wiedniu zapadła decyzja co do jej małżeństwa z Franciszkiem. Sprawa miała znaczenie familijne i z tego względu, że dotąd żaden z czterech od dawna żonatych braci Sułkowskich nie miał potomstwa, a Maria była wówczas osobą około 40-letnią o skołatanym zdrowiu (niedoszły małżonek nazwie ją potem zjadliwie «il nostro antiquo bel mobile di casa» – nasz ładny mebelek antyczny). W liście do szefa rodziny Augusta zadłużony po uszy Franciszek 27 VI 1770 pisał, że Maria ma 70 tys. złp rocznej intraty a wniesie 300 tys. i pałac oraz ekspektatywy na spadek po matce i wuju Branickim, obiecuje też nie być zazdrosną. Będzie więc miał żonę miłą, bogatą i mądrą, «a jeśli ponadto da nam rychło jeszcze męskiego dziedzica, jak mam nadzieję (et si pardessus cela elle nous donne bientôt encore un successeur mâle, comme je l’espére), powinniście pod każdym względem przyklasnąć mojemu wyborowi». Władysław Konopczyński uznał ten list za dowód, iż R. w czerwcu 1770 urodziła dziecko, które pozostawiła w Wiedniu «na mamkach». Nie jest to przekonywujące, a rzecz o tyle nie pozbawiona znaczenia, że od czasu książki H. Saint-Albina (1832) w literaturze historycznej utrzymuje się pogłoska, że Józef Sułkowski nie był synem swojego oficjalnego ojca Teodora (z bocznej linii Sułkowskich), lecz przyjętym przez niego nieślubnym synem księcia Franciszka. Pozostawiając na boku sprawę pozamałżeńskiej rozrodczości «Franusia» i różnych kombinacji w rodzinie Sułkowskich, wypada uchylić zasadność uznawania Marii za jedną z kandydatek na matkę słynnego adiutanta Bonapartego – syna «dwóch ojców i trzech matek» (Marian Brandys).

Z Wiednia udała się R. przez Berlin i Szczecin do Gdańska. W Berlinie przekonała się, że Fryderyk II będzie wobec konfederatów neutralny, ale gdyby «osobę Stanisława directement atakować miano», wyśle 60 tys. wojska zgodnie z traktatem z Rosją. Nie chce dopuścić do udziału w «pacyfikacji» Francji, o której mówi, «że nam pomocy żadnej dać nie może, tylko w każdej okazji oszukuje i bałamuci». Jedynie dwory sąsiedzkie będą gwarantować polskie prawa, a król pruski «przy dawnych prawach to jest w nieporządku zostawić nas życzy». Zaprzyjaźniony z Fryderykiem ksiądz Bastiani chciał skłonić Marię do zatrzymania się w Berlinie i przedstawienia na piśmie dezyderatów w sprawie mediacji i pacyfikacji, lecz R. uznała, że nie może wchodzić w zamiary Fryderyka zbyt rozbieżne z planem, który jej zakomunikowano w Fontainebleau. Odpowiedziała jedynie, że jako mediatora między królem i narodem mogłyby Prusy użyć Branickiego, co w Berlinie uznano jednak za niemożliwe ze względu na podeszły wiek hetmana. Tą trzeźwą relację przesłała w sierpniu (deszyfr listu bez miejsca i daty dziennej) Mokronowskiemu, który w tym czasie był już przy Durandzie w Wiedniu, a nieco wcześniej nosił się z myślą wyjazdu do Berlina i «powierzenia losów Polski» królowi pruskiemu.

Już w sierpniu 1770 była R. w Gdańsku, gdzie z początkiem września zjawił się w drodze do Białegostoku Mokronowski, którego misja stała się wkrótce bezprzedmiotowa wobec ogłoszenia przez Generalność aktu bezkrólewia. Przybył do Gdańska i Sułkowski (spodziewany 2 X). Wg obserwatora gdańskiej sceny, Aleksego Hussarzewskiego, w grudniu R. przygotowywała się do ślubu, który miał się odbyć po Wielkanocy. Podobno planowano podróż poślubną do Włoch, a potem do Szwajcarii, jako do kraju w którym «płodzi się dzieci (on fait des enfants) najbardziej krzepkie». Jeszcze w kwietniu 1771 Sułkowski wciąż asystował R-ej, ale już mówiono, że nie dojdzie do ślubu, póki żyje Branicki. W tym też miesiącu Franciszek wyjechał do Wielkopolski a Maria do Złotoryi. I to był już koniec romansów księżnej miecznikowej. Podobno małżeństwu przeszkodził Mokronowski i R. była szczęśliwa ze swego «wyzwolenia» od człowieka, który jeszcze przez pewien czas krążył myślami koło jej fortuny.

Po śmierci hetmana Branickiego (9 X 1771) zajmowała się R. spadkiem i odtąd w jej obfitej korespondencji przeważają sprawy majątkowe i rodzinne. Star. złotoryjskie zostało przejęte przez rząd pruski, lecz Maria otrzymała od matki podwarszawską Wiązownę (wybudowała tu w r. 1788 w miejsce drewnianego klasycystyczny kościół murowany), a po śmierci Urszuli Lubomirskiej (1776) odziedziczyła dobra głogowskie i połowę przyległego do nich star. bratkowskiego (od r. 1758 posiadała to starostwo wspólnie z matką) oraz klucz rybotycki w Sanockiem. Ponieważ Głogów, Bratkowice i Rybotycze znalazły się po rozbiorze w Galicji, miała R. liczne sprawy do załatwienia w sądach i urzędach zarówno polskich, jak austriackich. W czasie swego pobytu w Wiedniu w grudniu (może na przełomie lat 1769/70, ale raczej 1790/91) R. oczekiwała przybycia tam 8 rodzin szwajcarskich «anabaptystów» z Montbéliard i Neuchâtel, rolników (w tym specjalisty od uprawy łąk) i rzemieślników (tkaczy i stolarzy), którzy mieli osiąść w jej dobrach. Przed r. 1779 sprzedała marszałkowi Stanisławowi Lubomirskiemu klucz kuźmiński (koźmiński?), z powodu którego w październiku 1776 kaszt. żarnowski Szymon Szydłowski wniósł na nią jakieś skargi do Rady Nieustającej.

Najbliższymi ludźmi stała się teraz dla niej rodzina Piotra Potockiego (zob.), ożenionego z jej siostrzenicą (od strony Branickich). Wzięła na wychowanie synów Piotra i poświęciła ich edukacji wiele uwagi. Wśród licznej galerii pedagogów przesunęły się przez dom R-ej postacie interesujące. W warszawskim pałacu księżnej i w Wiązowni w l. 1782–4 rozpoczął swą polską karierę Scipione Piattoli. Ceniła jego talenty i zalety, lecz drażniła ją niestałość, lekkomyślność i próżność zaniedbującego swoje obowiązki Włocha, dla którego zresztą wystarała się poprzez Grzegorza Piramowicza o miejsce w Tow. do Ksiąg Elementarnych. W listach do P. Potockiego (z 14 VII, 17 VIII i 8 IX 1784) dała R. interesujące przyczynki do biografii i charakterystyki Piattolego. Po rozstaniu się z nim zaangażowała na guwernera «kadeta» Jakuba Jasińskiego, który jednak wkrótce osiadł ze starszymi chłopcami (Kazimierzem i Feliksem) u P. Potockiego w Boćkach. Na wychowaniu R-ej pozostał jedynie Jan, który był jej ulubieńcem. W r. 1793 Franciszek Karpiński uczył go łaciny.

Tak rozpolitykowana i światowa niegdyś dama teraz usunęła się w cień. Warszawski karnawał 1771–2 obserwowała z niesmakien («tu fiołek i g… wszystko zarówno»). Choć zawsze jej bliski Mokronowski stał się zdeklarowanym «rojalistą» i R. w sprawach procesowych zabiegała o protekcję Stanisława Augusta, a także wymieniała z nim dzieła sztuki, pozostała w głębi serca konfederatką. Przed sejmem rozbiorowym widziała w królu, któremu miały być przyczynione intraty i gwardie, czwartego rozbiorcę: «Czterech tedy będziem mieli panów…, któż taką zniesie niewolę» (12 II 1773 – do P. Potockiego, jak i listy dalej cytowane). Powracającemu do kraju eksmężowi (nie ma śladów stosunków Marii z Karolem Radziwiłłem w czasie konfederacji) «nie mogąc nic dla ojczyzny» życzyła przynajmniej pomyślności w sprawach domowych. Przelotnie poruszyła jej polityczny temperament sprawa ubezwłasnowolnienia bpa Sołtyka, która wszystkich wzburza i będzie mieć następstwa. Dziwiła się bierności Piotra. Trzeba odgrywać jakąś rolę w ojczyźnie, a jeśli woli Galicję, to należy dać się poznać w Wiedniu i być przynajmniej pożytecznym rodzinie. «Hreczkę siać w domu jeszcze będzie czasu dość» (20 III 1782).

Rozbudziła «starego konia pułkowego» trąba wojny rosyjsko-tureckiej. Obawiała się zaangażowania Polski po rosyjskiej stronie, ale spodziewała się, że Szczęsny Potocki «zasłuży na wielką sławę i wdzięczność w narodzie» utrzymując kraj w neutralności (15 XII 1787). Przekonawszy się, że Szczęsny «z Moskwą trzyma» lękała się nadchodzącego sejmu. W czasie, kiedy Rosja jest w największych opałach i Polska może dochodzić swoich krzywd, «w Warszawie wiktoryją śpiewają, głosząc jedność zupełną i połączenie wszystkich partyj w jedną, Moskwie podległą». Jest czym zadziwić Europę i potomność (22 VIII 1788). Kiedy Piotr Potocki został posłem na sejm, a potem polskim posłem w Stambule, księżna miecznikowa powróciła do swej dawnej roli informatorki i doradczyni politycznej. To, co zachowało się z jej listów z czasu Sejmu Czteroletniego stanowi fragment interesującego świadectwa. W sprawie «buntów ukraińskich», represji i panik z wiosny 1789 wykazała R. trzeźwy umiar. Zapewniając o swoim wielkim szacunku dla tego sejmu, zalecała «mniej gorącości w radzie a więcej aktywności w wykonaniu». W czasie tureckiej misji Piotra miała kontakty z francuskim agentem J. Bonneau i z posłem pruskim G. Lucchesinim, z którego pocztą wysyłała listy do Stambułu. Scenę sejmową i obstrukcyjne kabały partii moskiewskiej przedstawiała wyraziście. W październiku 1790 przybyła do Wiednia (była tam jeszcze w lutym 1791) skąd donosiła o poczynaniach Szczęsnego Potockiego i Seweryna Rzewuskiego. Czuła się też powołana do udzielania rad siostrzeńcowi – dyplomacie. Niech Turcja nie rezygnuje z Krymu. Jej odmowa w tej sprawie rozpali wojnę powszechną, w której Prusy, Szwecja i Polska będą musiały wziąć udział, zaś pokój pozostawiający Krym Rosji nie może być trwały (5 X 1790).

W liście z 20 IV 1792 wyraziła R. przekonanie że nie uniknie się wojny, «ale przynajmniej jesteśmy zdecydowani się bronić i nie można postąpić inaczej bez zatracenia się i upodlenia na zawsze». Żywiła obawę, że «Francja zaginiona» swym upadkiem pociągnie wszystkie narody, do czego dążą emisariusze i ludzie «zarażeni epidemią francuską». «Co się to dzieje dans ce siècle si éclairé!». Potem pisała o jakichś sprawunkach, kawie, szalach i jedwabiach, kończąc: «Jadę do Berlina, za 6 tygodni powrócę». O podróży tej nic nie wiemy; jest to ostatni znany list R-ej i o jej dalszych losach świadczą jedynie akty majątkowe, z których wynika, że na schyłku życia (zapewne w związku z wydarzeniami politycznymi) przeniosła się do Galicji.

W styczniu 1793 zaciągnęła R. wysokie pożyczki (zabezpieczone na kluczu wiązowskim) u Konstancji Zamoyskiej (130 tys. złp.) i Michała Humnickiego (135 tys.) na «okupienie» zastawionych dóbr rybotyckich. Zmarła 10 I 1795 w Tarnowie, została pochowana na tamtejszym cmentarzu «wewnętrznym» (in sementario ejusdem civitatis intestina). Pomnik nagrobny (zachowany) w postaci obelisku wzniósł jej wychowanek Jan Potocki. Pozostawiła długi na sumę 22 780 dukatów. Głównymi wierzycielami byli Konstancja Zamoyska i Józef Mulnier de Barnevall, który za swą niezaspokojoną przez spadkobierców należność wszedł w posiadanie pałacu oznaczonego już nr 550 przy ul. Długiej (wydzierżawił go potem Janowi Potockiemu, dziedzicowi Wiązowni).

Wedle słów Józefa Wybickiego «dusza i obszerne wiadomości [księżnej miecznikowej] wielce ważną rolę w sprawie Ojczyzny miały». Żywotniejsza niż pamięć o damie konfederatce okazała się jednak romansowa legenda. W literaturze francuskiej, w ślad za L. Aimé Martinem, wiele i fantazyjnie pisano o «princesse Miesnik [Mesnik]», upatrując w niej pierwowzór postaci kobiecych z utworów Bernardina de Saint-Pierre, na czele z dziecięcą i dziewiczą Wirginią z arcydzieła tego pisarza „Paul et Virginie” (1787). Źródłowe monografie F. Maury (1892) i zwłaszcza M. Souriau (1905) w dużym stopniu oczyściły biografię Bernardina z legend, lecz autorzy ci nie znali polskich realiów. We Francji dopiero J. Fabre utożsamił «princesse Miesnik» z niezbyt pasującą na Wirginię księżną miecznikową (1952). W Polsce całkowicie za Aimé Martinem poszedł Lucjan Siemieński (1843). Pierwszy zidentyfikował bohaterkę romansu Bernardina z R-ą Kazimierz Marian Morawski (1913). Nieco szczegółów źródłowych wyszperał i spopularyzował postać R-ej Stanisław Wasylewski w pełnym fantazji i bałamuctw „Romansie prababki” (1920), gdzie m. in. poplątał Mariannę z Lubomirskich Radziwiłłową z Anną Marią z Hadików Lubomirską, damy o całkiem przeciwstawnych orientacjach politycznych. Z historyków zajęli się R-ą: Kazimierz Waliszewski, który wydał fragmenty (z tłumaczeniem partii francuskich na polski) jej listów do J. K. Branickiego i Franciszka Betańskiego z l. 1764–7, i zwłaszcza Władysław Konopczyński, który czerpał też ze zniszczonych w czasie drugiej wojny światowej archiwów Andrzeja Mokronowskiego i Sułkowskich z Rydzyny.

 

Portret R-ej pastelowy, wykonany przez L. Marteau, z galerii Stanisława Augusta, skąd przeszedł do zbiorów Mniszchów w Wiśniowcu, na początku XX w. podobno znajdował się, jeszcze w autentycznej ramie, u Andrzejowej Mniszchowej w Paryżu. Wśród 7 pastelów Marteau sprzedanych w r. 1910 na licytacji tych zbiorów portret R-ej nie figuruje. Był tam tylko jeden portret anonimowy „Jeune fille au chapeau de paille”, zakupiony (bez ramy) przez Edwarda Raczyńskiego. Stanisław Wasylewski, który zresztą nie wiadomo czemu zrobił z Marii kobietę szpetną i garbatą, portret ten, znajdujący się wówczas w Rogalinie, w sposób nie przekonywający uznał za upiększoną podobiznę R-ej i w r. 1933 opublikował jego reprod. (Rastawiecki, Słown. malarzów, II 16; Fourniez-Saloveze, Les peintres de Stanislas-Auguste, Paris 1907 s. 152; Mańkowski T., Galeria Stanisława Augusta, Lw. 1932 nr 327; Informacje Andrzeja Ryszkiewicza); – Borkowski J. S. Dunin, Panie polskie przy dworze rakuskim, Lw. 1891 s. 67–8; PSB (Franciszek Karpiński, Andrzej Mokronowski); Słown. Geogr. (Wiązowna, Złotoryja); Katalog zabytków sztuki w Pol., X z. 13 s. 16; – Askenazy Sz., Napoleon a Polska, W. 1918 I–II; Barine A., Bernardin de Saint-Pierre, Paris 1914 s. 25–31; Brandys M., Oficer największych nadziei, W. 1986 s. 15; Fabre J., Lumières et Romantisme, Paris 1963 s. 168–9; tenże, Stanislas-Auguste Poniatowski et l’Europe des Lumières, Paris 1952; France A., Bernardin de Saint-Pierre et la princesse Marie Miesnik, Paris 1875; Kipa E., Studia i szkice historyczne, Wr. 1959 s. 4–7, 12, 25–6 («księżna miecznikowa» bez nazwiska i nie wykazana w indeksie); Konopczyński W., Kiedy nami rządziły kobiety, Londyn 1960 s. 35–9, 46–7, 58–61, 98–9, 137–9, 181–4, 188–90, 201, 213–14; tenże, Konfederacja barska, W. 1936–8 I–II; tenże, Książęcy podrzutek, „Kur. Warsz.” 1933 nr 153; tenże, polska w dobie wojny siedmioletniej, Kr. 1909–11 I–II; Aimé Martin L., Essai sur la vie et les ouvrages de Bernardin de Saint-Pierre, w: Oeuvres complètes de Jacques Bernardin de Saint-Pierre, Paris 1818 I 94, 105–35, 147–9; Maury F., Etude sur la vie et les oeuvres de Bernardin de Saint-Pierre, Paris 1892 s. 43, 47–71, 77–9; Michalski J., Schyłek konfederacji barskiej, Wr. 1970; Morawski K. M., Źródło rozbioru Polski, P. 1935 s. 201; Rostworowski E., Francja, Polska i podlaski Wersal, „Twórczość” R. 37: 1981 nr 11 s. 111 i 113; Rougerie J. R., Etude médico-psychologique sur Bernardin de Saint-Pierre, Paris 1938; Sainte-Beuve C. A., Causeries du Lundi, Paris [b. r.] VI 522–4; Siemieński L., Bernardin de Saint-Pierre w Polsce, w: Muzamerit czyli powieści przy świetle księżyca, P. 1843 I; Skałkowski A. M., Rodowód Józefa Sułkowskiego i jego listy młodociane, P. 1934; Souriau M., Bernardin de Saint-Pierre d’après ses manuscrits, Paris 1905 s. 35–89; Szczygielski W., Konfederacja barska w Wielkopolsce, W. 1970; Trahard P., Les maitres de la sensibilité française au XVIIIe siècle, Paris 1933 s. 85–7; tenże, [wstęp do wydania] Paul et Virginie, Paris 1964; Waliszewski K., Potoccy i Czartoryscy, Kr. 1887; Wasylewski S., Jak wyglądała „niewierna Sarmatka”?, „Kur. Liter.- Nauk.”, dod. do „Ilustr. Kur. Codz.” nr z 15 V 1933 (tu reprod. portretu bardzo wątpliwego autentyzmu); tenże, Romans prababki, Wyd. 3, Kr. 1958; tenże, Tajemnica twarzy księżny miecznikowej, dod. do „Ilustr. Kur. Codz.” nr z 18 I 1932; Zielińska T., Magnateria polska epoki saskiej, Wr. 1977; – Correspondance de J. H. Bernardin de Saint-Pierre précédée d’un Supplément aux mémoires de sa vie par L. Aimé Martin, Paris 1826 I s. LXII–LXIV, 1, 4–6, 9, 18, 19, 42, 51, 70, 76, 85, 89, 137, 155, II 21, III 78; Correspondance secrète du comte de Broglie avec Louis XV, Paris 1956–61 I–II; Listy ks. z Lubomirskich Radziwiłłowej miecznikowej litewskiej do Jana Klemensa Branickiego… i do księdza Betańskiego… 1764–1767…, Zebrał i ułożył K. Waliszewski, „Niwa” R. 12: 1883 t. 24 s. 56–65 123–9, 152–67, 603–9; Listy Wojciecha Jakubowskiego do Jana Klemensa Branickiego z lat 1758–1771, Bibl. Ord. Krasińskich, Muz. Konstantego Świdzińskiego, W. 1882 VII 13, 60, 71, 73, 75, 113; Matuszewicz M., Diariusz życia mego, W. 1986 I–II; Mémoires du roi Stanislas-Auguste, II; Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców. W. 1963 I; Wybicki J., Życie moje, Kr. 1927; Źródła odnoszące się do pierwszego okresu panowania Stanisława Augusta, Wyd. H. Schmitt, Lw. 1884 s. 89–91 (list R-ej przez wydawcę mylnie przypisany miecznikowej kor. Lubomirskiej); – AGAD: Arch. Radziwiłłów Dz. IV/715, Dz. V/1334, Dz. VI/II 80a (dziennik Michała K. Radziwiłła), Dz. XI/175–177 (ślub i rozwód), Arch. Roskie I/36 (R. do Betańskiego), XII/21 (Urszula Lubomirska do Branickiego), XVIII/20 (R. do Branickiego), XXXV/125 (R. do matki), XLIII/12 (R. do P. Potockiego), L/17, LI/106–115, Akta majątkowo-prawne 51 (sygn. prowizoryczna, tu m. in. odpis metryki śmierci R-ej), Zbiór Anny Branickiej, Kancelaria Hetmańska 2551, 2552; B. Czart.: rkp. 684, 685 i 698 (R. do Stanisława Augusta), 703 (relacje Hussarzewskiego), 836 (R. do F. Sułkowskiego); B. Pol. w Paryżu: rkp. 69 k. 118, 321, 327; B. du Havre: rkp. 34, 82, 111, 136, 141 (R. do Bernardina), 146 (warszawski dziennik Bernardina), 147, 151, 154; B. de l’Institut de France w Paryżu: rkp. 1269 i 1277 (korespondencja Hennina z R-ą i Bernardinem); – Autor zawdzięcza Teresie Zielińskiej odnalezienie akt majątkowo-prawnych R-ej w Arch. Roskim.

Emanuel Rostworowski

 
 

Chmura tagów

 
Za treści publikowane na forum Wydawca serwisu nie ponosi odpowiedzialności i są one wyłącznie opiniami osób, które je zamieszczają. Wydawca udostępnia przystępny mechanizm zgłaszania nadużyć i w przypadku takiego zgłoszenia Wydawca będzie reagował niezwłocznie. Aby zgłosić post naruszający prawo lub standardy współżycia społecznego wystarczy kliknąć ikonę flagi, która znajduje się po prawej stronie każdego wpisu.

Media

 
 
     
Mecenas
 
Uzywamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Informację o realizacji Rozporządzenia o Ochronie Danych Osobowych (RODO) przez FINA znajdziesz tutaj.