Czasy Władysława Gomułki (1956-1970)
Destalinizacja, rozpoczęta po śmierci Stalina w 1953 roku, osiągnęła kulminację w roku 1956. W lutym w Moskwie odbył się XX Zjazd Partii, podczas którego Nikita Chruszczow potępił zbrodnie Stalina. W październiku nastąpiło przesilenie polityczne w Polsce. Podczas VIII Plenum KC PZPR powierzono kierownictwo partii Władysławowi Gomułce. Polski model socjalizmu nie musiał już we wszystkich aspektach naśladować wzorów radzieckich. W sferze gospodarczej zasadnicza zmiana polegała na akceptacji indywidualnej własności rolnej i rezygnacji z kolektywizacji. 

W 1956 roku mówiło się otwarcie o potrzebie reformy gospodarczej. Nie kwestionowano podstawowych zasad, tzn. "społecznej własności środków produkcji", ale krytykowano nadmierną centralizację zarządzania gospodarką. Rozwiązaniem miał być samorząd robotniczy, wzorowany na ówczesnym modelu jugosłowiańskim. Reformę idącą w tym kierunku Gomułka jednak storpedował obawiając się (chyba słusznie z jego punktu widzenia), że nie ma gwarancji, iż w takim samorządzie partia w przyszłości miałaby głos decydujący. Dlatego ruch samorządu robotniczego został ostatecznie w 1958 roku ubezwłasnowolniony poprzez utworzenie zbiurokratyzowanych struktur KSR- Konferencji Samorządu Robotniczego, kontrolowanych już całkowicie przez partię. Dyskusje nad reformą toczono je na forum Rady Ekonomicznej, założonej w 1957 roku. Rada była organem doradczym rządu. Zrzeszała najwybitniejszych wówczas ekonomistów polskich. Na jej czele stał Oskar Lange, wiceprzewodniczącymi byli: Edward Lipiński, Michał Kalecki i Czesław Bobrowski. Rada opowiedziała się za decentralizacją zarządzania gospodarką, ale jej sugestie zostały w 1958 roku odrzucone przez kierownictwo PZPR. Ostateczne rozwiązanie Rady nastąpiło w 1963 roku. 

W latach 1958-1965 polityka gospodarcza raczej utrwalała dawną strukturę gospodarczą. Ponownie uznano, że trzeba zwiększyć inwestycje kosztem konsumpcji. Tym razem głównym nośnikiem nowoczesności nie miało być hutnictwo, ale przemysł chemiczny i maszynowy. Celem było uzyskanie przez Polskę pozycji eksportera w tych dwóch dziedzinach. Aby było to możliwe, należało poczynić inwestycje i zakupić nowe technologie. Ale, by zdobyć środki na te cele, należało zwiększyć eksport surowców. Z kolei, by to było możliwe, trzeba było poczynić duże nakłady na rzecz bazy surowcowej. I w ten sposób koło się zamykało. Na decyzje inwestycyjne miała też wpływ obawa przed możliwością wystąpienia bezrobocia w związku z wejściem na rynek pracy pokoleń powojennego wyżu demograficznego. Z tym związany był kolejny dylemat. Z jednej strony inwestycje miały stać się podstawą nowoczesnego rozwoju i eksportu, z drugiej - miały dać zatrudnienie kilku milionom młodych ludzi wchodzących na rynek pracy. Między tymi dwoma celami była nie dająca się pogodzić sprzeczność. Nowoczesne miejsca pracy wymagały dużych nakładów kapitału, ale stosunkowo niewielkich zasobów siły roboczej. Tam natomiast, gdzie można było oczekiwać powstania dużej liczby miejsc pracy, trudno było mówić o nowoczesności. Coraz wyraźniej zarysowywała się perspektywa rozpadu gospodarki polskiej na dwa sektory: nowoczesny, zautomatyzowany (stąd wysoka ranga, jaką przywiązywano do elektroniki) i nastawiony na eksport z jednej strony oraz pracochłonny, surowcowy, nastawiony na zaspokajanie potrzeb wewnętrznych z drugiej. 

Próbą rozwiązania tych dylematów była kolejna fala prób reformatorskich, podjęta u schyłku lat 60-tych. Zarys reform, określanych mianem selektywnego rozwoju a firmowanych przez Bolesława Jaszczuka, został nakreślony podczas V Zjazdu PZPR pod koniec 1968 roku. Jaszczuk uważał tendencje autarkiczne gospodarki socjalistycznej za szkodliwe i zamierzał z nimi walczyć poprzez politykę "selektywnego rozwoju". Polska powinna skupić się na niektórych przemysłach, które dawały szansę na eksport, a inne zlikwidować. Diagnoza była słuszna, tylko recepta błędna. Problem polegał na tym, że to nie rynek miał dokonać wspomnianej selekcji. Miała ona być przeforsowana metodami administracyjnymi. Wśród likwidowanych gałęzi wymieniany był m.in. przemysł stoczniowy. 

Drugim posunięciem Jaszczuka była racjonalizacja płac, powiązanie ich z wydajnością pracy i zerwanie z tradycyjną formułą "czy się stoi, czy się leży dwa tysiące się należy". Receptą na to miał być system "bodźców materialnego zainteresowania”, czyli faktyczne przejście na system akordowy. Problem polegał jednak na tym, że niska wydajność pracy wynikała nie z lenistwa pracowników, ale z ogólnego bałaganu i złej organizacji pracy, za który szeregowi pracownicy nie ponosili żadnej odpowiedzialności. A teraz ponosiliby finansowe tego konsekwencje. 

Ostatnim wreszcie pomysłem Jaszczuka była reforma cen. Cechą szczególną socjalistycznej struktury cen (w porównaniu z cenami światowymi), były niższe ceny żywności (i dostosowane do ich poziomu niskie płace) oraz relatywnie wyższe ceny dóbr przemysłowych. Reforma polegać miała na podwyższeniu cen żywności i obniżeniu cen niektórych artykułów przemysłowych. Ponieważ jednak poziom życia zależał przede wszystkim od cen żywności, przeciw takiemu pomysłowi wybuchł bunt, który zmiótł ekipę gomułkowską. W Gdańsku, Gdyni i Szczecinie doszło do strajków i demonstracji ulicznych. Gomułka wydał rozkaz użycia siły, co pociągnęło za sobą ofiary śmiertelne. W takiej sytuacji pierwszy sekretarz został odsunięty od władzy. Na czele partii stanął Edward Gierek, a na stanowisku premiera Józefa Cyrankiewicza zastąpił Piotr Jaroszewicz. 

Czasy Edwarda Gierka (1970-1980)
    Nowa ekipa, z Edwardem Gierkiem na czele, potępiła użycie siły podczas tłumienia strajków i zapowiedziała zmianę polityki gospodarczej. Koncepcję selektywnego rozwoju zastąpiono nową koncepcją - harmonijnego rozwoju. Cofnięto decyzje dotyczące likwidacji wybranych gałęzi gospodarki, a wzrost gospodarczy miał się odtąd odbywać równolegle z podnoszeniem poziomu konsumpcji. Gierek mógł przy tym skorzystać z poważnej rezerwy, odziedziczonej po poprzedniej ekipie. Gomułka, bojąc się uzależnienia kraju od zagranicznego kapitału, pozostawił Polskę praktycznie bez długów. Nowa ekipa śmiało sięgnęła do tego źródła. Dzięki kredytom i zakupowi licencji gospodarka polska miała się szybko zmodernizować, a następnie spłacić długi dzięki eksportowi nowoczesnych wyrobów. 

Początek lat 70-tych zdawał się potwierdzać słuszność tej koncepcji. Kraj szybko się rozwijał, równie szybko wzrastał poziom życia. Zdawało się, że po latach siermiężnego socjalizmu gomułkowskiego społeczeństwo wreszcie stanęło na progu dobrobytu. Symbolami nowego poziomu konsumpcji stała się masowa motoryzacja czy znacznie łatwiejsze niż w poprzednim okresie podróże zagraniczne.  Powrócił temat reformy gospodarczej. Pod rządami Gierka przybrała ona postać WOG-ów, czyli Wielkich Organizacji Gospodarczych. Były to państwowe, socjalistyczne koncerny, obdarzone samodzielnością w zakresie zatrudnienia i kształtowania poziomu płac. Do 1975 roku powstało 125 WOG-ów, w tym 110 przemysłowych, które łącznie wytwarzały 65% krajowej produkcji. Z czasem okazało się, że WOG-i miały tendencję do podnoszenia zarówno zatrudnienia, jak i płac i przez to stały się czynnikiem nakręcającym inflację. Na dodatek reforma WOG-owska przyczyniła się do koncentracji przemysłu. O ile w 1970 roku zaledwie 17% zatrudnionych w przemyśle pracowało w zakładach zatrudniających ponad 1000 pracowników, to w 1980 roku wskaźnik ten wzrósł do 72%. Ta gigantomania miała skutki społeczne: upadek drobnego przemysłu spowodował, że dla znacznej części społeczeństwa dojazdy do pracy stały się bardzo poważnym problemem. Tworząc potężne bastiony klasy robotniczej partia w pewnym sensie sama na siebie kręciła bat, bowiem w 1980 roku właśnie te molochy z wielotysięcznymi zastępami siły roboczej stały się twierdzami "Solidarności". 

Tymczasem koniunktura gospodarcza na świecie uległa pogorszeniu, a gospodarka polska, napędzana przez oficjalny optymizm, stała się faktycznie niesterowalna. Władze terenowe czy branżowe wymuszały na centrum kolejne inwestycje, a centrum nie miało dość siły politycznej i stanowczości, by się temu przeciwstawić. Planowość gospodarki socjalistycznej, zawsze raczej teoretyczna niż realna, teraz została całkowicie zaniechana w obliczu koncepcji "planu otwartego", do którego można było się dopisywać w trakcie jego realizacji. Taktyka lokalnych władz polegała na tym, by ze swoją inwestycją "załapać się na plan". Potem było już łatwiej wymuszać kolejne nakłady groźbą utraty tych, które już zostały poniesione. Skutki nadmiernych inwestycji po raz pierwszy dały się odczuć w 1974 roku. 

Na rynku wewnętrznym rosły napięcia inflacyjne. Ówczesna inflacja była inflacją utajoną, ceny były bowiem zamrożone. Inflacja utajona przejawia się zatem nie tyle we wzroście cen, ile w pustoszeniu sklepów i coraz trudniejszym dostępie do towarów. Gierek wycofał się z gomułkowskiej podwyżki cen w lutym 1971 roku, pod wpływem strajku włókniarek łódzkich. Obiecał też wówczas, że ceny pozostaną  zamrożone do końca roku. Potem obietnica ta była odnawiana corocznie. Równocześnie państwo, chcąc utrzymać rentowność produkcji rolnej, podwyższało ceny skupu. W ten sposób w coraz większym stopniu dotowało konsumpcję żywności.

    W czerwcu 1976 roku władze zdecydowały się wreszcie na podwyżkę cen. W odpowiedzi wybuchły strajki w Radomiu, Ursusie i wielu innych miejscach. Pod ich wpływem władze wycofały podwyżki. Wydarzenia czerwcowe 1976 roku nie tylko zapoczątkowały działanie zorganizowanej opozycji, ale również ujawniły bankructwo koncepcji gospodarczych ekipy Gierka. Napięcia na rynku stały się oczywiste dla wszystkich. W lipcu 1976 pojawiły się (po raz pierwszy od 1953 roku) kartki na cukier. Proklamowany w grudniu 1976 roku „manewr gospodarczy” nie zdołał odwrócić negatywnych tendencji, wzmocnionych przez pogorszenie koniunktury światowej. Równocześnie  zadłużenie zagraniczne przekroczyło bezpieczny pułap, a wiarygodność Polski jako dłużnika została zachwiana.  

    Niewydolność  gospodarki została w dramatyczny sposób zdemaskowana przez ostrą zimę 1978/79. U schyłku dekady odnotowano - po raz pierwszy od II wojny światowej - spadek dochodu narodowego. Nastroje krytyczne ogarnęły nie tylko społeczeństwo, ale również szeregi partyjne. Na początku 1980 roku odbył się VIII zjazd PZPR, po którym Piotra Jaroszewicza zastąpił na stanowisku premiera Edward Babiuch. Opinia publiczna sceptycznie przyjęła tę zmianę. Latem 1980 roku władze rozpoczęły zakamuflowaną operację podwyżek cen. Doprowadziło to do fali strajków, zakończonych podpisaniem porozumień społecznych w Gdańsku, Szczecinie i Jastrzębiu Zdrój i powstania NSZZ "Solidarność". Kilka dni po podpisaniu porozumień Edward Gierek utracił stanowisko I sekretarza KC PZPR. 

Gospodarka polska w latach osiemdziesiątych.
    W ciągu niewielu miesięcy liczebność "Solidarności" doszła do 10 mln. Faktycznie był to zatem potężny ruch społeczny, wyrażający aspiracje większości Polaków, wciśnięty w formalne ramy związku zawodowego. We wrześniu 1980 roku powołana została Komisja ds. Reformy Gospodarczej, nawiązująca do tradycji Rady Ekonomicznej z 1957 roku. Plany reformatorskie strony rządowej i „Solidarności” szły w podobnym kierunku; decentralizacji gospodarki i usamodzielnienia przedsiębiorstw. Różnica tkwiła w zasadach powoływania dyrektorów. "Solidarność" chciała, by wybierał ich samorząd pracowniczy (model jugosłowiański), władze wolały, żeby byli powoływani przez organ założycielski, czyli odgórnie (model węgierski). Jesienią 1981 roku, jeszcze przed stanem wojennym, uchwalone zostały dwie ustawy przygotowane przez Komisję Władysława Baki: o przedsiębiorstwie państwowym i o samorządzie załogi w przedsiębiorstwie państwowym. Przedsiębiorstwa miały działać na podstawie planu centralnego, ale w oparciu o własną racjonalność ekonomiczną. Racjonalność ta wynikała jednak nie z uwarunkowań rynkowych, ale z mieszanki regulacji rynkowych i sztucznych parametrów tworzonych przez centralnego planistę. Próby łączenia racjonalności ekonomicznej z zachowaniem władzy centrum było jednak zadaniem na miarę kwadratury koła, a samorząd przedsiębiorstw, wobec siły NSZZ "Solidarność", groził władzy utratą kontroli nad gospodarką. 

W grudniu 1981 roku wprowadzony został stan wojenny. Pozostałe ustawy przygotowane przez Komisję ds. Reformy wprowadzane były już w pierwszych miesiącach 1982 roku. W lutym dokonano dużej, o ok. 100%, podwyżki cen. Było to jednak tylko podwyższenie cen, a nie ich uwolnienie, co mogłoby uruchomić mechanizm rynkowy. Uchwalono też ustawy deklarujące równouprawnienie trzech sektorów: państwowego, spółdzielczego i prywatnego. W pewnych segmentach reforma wprowadzała racjonalne zasady. Tak było np. w bankowości. Powoływanie prezesa NBP, dotąd będące w kompetencji rządu, przeszło w ręce Sejmu. Ustawa nakładała na niego odpowiedzialność za kondycję złotego. 

    Władze stanu wojennego deklarowały determinację we wprowadzaniu reformy. W 1982 roku powstała Konsultacyjna Rada Gospodarcza pod przewodnictwem Czesława Bobrowskiego. Władysław Baka został ministrem ds. reformy gospodarczej. Zarazem jednak decentralizacyjny charakter reformy pozostawał w zasadniczej sprzeczności zarówno z logiką stanu wojennego, jak i z typowym dla wojska sposobem myślenia, w którym kluczową rolę odgrywały dyscyplina i kontrola. W oczach opinii publicznej reforma kojarzyła się głównie z podwyżką cen, co zmniejszało poparcie dla niej. Tymczasem gospodarka polska popadała w coraz dotkliwszą izolację od gospodarki światowej. Działo się to wskutek kryzysu zadłużeniowego i sankcji, nałożonych przez kraje zachodnie w związku ze stanem wojennym. 

Tymczasem przeciwnicy reform przeszli do przeciwnatarcia. W maju 1985 roku rząd podjął problem "modernizacji hutnictwa", co oznaczało faktyczne wyjęcie tej branży spod działania nawet ułomnych mechanizmów reformy. Latem 1985 roku premierem został przeciwny reformom Zbigniew Messner, który usunął na margines Władysława Bakę. Sukces przeciwników reformy był jednak przejściowy. Początek reform Gorbaczowa w ZSRR i upadek gospodarki radzieckiej pod wpływem spadku cen ropy naftowej w 1986 roku podkopały wiarę w możliwości rewitalizacji komunizmu. 

W takiej sytuacji w listopadzie 1986 roku w Komisji ds. Reformy Gospodarczej pojawił się projekt drugiego etapu reformy. Na stanowisko wicepremiera odpowiedzialnego za wdrażanie reformy powołany został wybitny ekonomista Zdzisław Sadowski. W październiku 1987 roku projekt II etapu był gotowy. Ponieważ jednak zaplecze rządu Messnera było dość wątłe, generał Wojciech Jaruzelski zdecydował o poddaniu projektu pod referendum. Odbyło się ono w listopadzie 1987 roku i dało rezultat niejednoznaczny (większość głosujących była za, ale nie osiągnięto frekwencji, która dawałaby wynikowi moc prawnie wiążącą). Mimo to na początku 1988 roku rząd przystąpił do realizacji II etapu reformy. 1 lutego 1988 roku przeprowadzono kolejną podwyżkę cen. W odpowiedzi wybuchła fala strajków. Już na etapie planowania reformy proces jej radykalizacji wymknął się rządowi spod kontroli, a na etapie realizacji kompletną klęską zakończyła się "operacja cenowo-dochodowa". Zamiast zrównoważyć rynek rozkręciła ona spiralę inflacji. Wystraszony rząd w maju 1988 roku wystąpił do Sejmu o nadzwyczajne pełnomocnictwa, które faktycznie przekreślały sens reformy. Był to sygnał, że możliwości polityczne rządu Messnera uległy wyczerpaniu. 

We wrześniu 1988 roku powstał rząd pod przewodnictwem Mieczysława Rakowskiego. Formułowanie rządu odbywało się już w zupełnie nowym klimacie politycznym. Rozpoczęły się rozmowy z opozycją, które wkrótce miały doprowadzić do obrad Okrągłego Stołu. W tej sytuacji Rakowski zaproponował wejście do rządu kilku osobom związanym z opozycją solidarnościową. Spotkał się z odmową, ale na stanowisko ministra przemysłu powołał prywatnego przedsiębiorcę Mieczysława Wilczka. W grudniu 1988 roku rząd przeprowadził jednak w sejmie kilka ustaw gospodarczych o zasadniczym znaczeniu. Najważniejsza wprowadzała swobodę działalności gospodarczej. W marcu 1989 roku zmieniono prawo dewizowe, zezwalając na handel obcymi walutami. Był to ważny krok na drodze do przywrócenia wymienialności złotego.  Równolegle do tego toczyły się rozmowy Okrągłego Stołu. Wynegocjowano tam, m. in. bardzo radykalny mechanizm waloryzacji płac, który zabezpieczał interesy pracowników najemnych w warunkach wysokiej inflacji, ale równocześnie rujnował budżet. 

4 czerwca 1989 roku odbyły się wybory przegrane przez PZPR. Latem inflacja nabrała takiego tempa, że Rakowski zdecydował się na zamrożenie cen i płac do końca lipca 1989 roku. Pod koniec tego okresu rząd w geście, któremu nie można odmówić heroizmu, zdecydował się na uwolnienie cen żywności i zniesienia reglamentacji. W ciągu kilku tygodni skończyły się niedobory towaru na rynku żywnościowym, ale złoty znalazł się na granicy hiperinflacji. Z tym problemem musiał zmierzyć się pierwszy niekomunistyczny premier powojennej Polski Tadeusz Mazowiecki. 
 
Wojciech Morawski
Szkoła Główna Handlowa